Przy sobocie człowiek powinien już wchodzić w stan relaksu, bo to weekend, wolne, należyty odpoczynek. A co Szalona Ania robi? Zrywa się o piątej rano z cieplutkiego łóżka i biegnie na basen :D Mówię wam, to najlepsza pora na solidne pływanie! Na basenie prawie nikogo, spokój, bez pośpiechu... Ale teraz za to siedzę i przy każdym ruchu czuję swoje barki hehe. Ktoś może popukać się w czoło i pomyśleć "no fajnie, ale czym tu się chwalić?". Jestem z siebie dumna, ot co! I chcę obwieścić to całemu światu bo samozaparcie jest i perspektywa na przyszłość by to dalej robić również. No, ale dobrze, koniec samochwałki...
Chciałam wam pokazać coś co powstawało po kawałku i w konkretnym celu. Serducha! Moje pierwsze, gdyż rosłam w przeświadczeniu, że igła jest be a ja nie umiem i już! Ale kurczę, to wciąga :D
Wykonane są z naturalnego lnu i pociętej bluzki szukanej specjalnie na takie imprezy w szmateksach (swoją drogą te sklepiki to kopalnie unikatowych wzorów do takich maleństw. Polecam :) ). Przeznaczenie wszelakie. Każde serduszko z innym kolorem kokardki. W przyszłości, mam nadzieję niedalekiej, pokaże wam resztę robótek ;)
Pozdrawiam ciepło i zachęcam was do szalonych zrywów by na ciele i duchu czuć się lepiej!
Śliczne te serduszka, zgadzam się że sh to skarbnica tkanin wszelakich. Gratuluje samozaparcia ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUrocze są
OdpowiedzUsuń