niedziela, 24 czerwca 2012

W.C.Podróżnik w Gorzowie!

Ha! Byłam, widziałam, słuchałam :)
Ale po kolei. Do mojego skromnego miasta jakim jest Gorzów Wlkp. przyjechał pan Wojciech Cejrowski- osoba wzbudzająca różne, być może nawet skrajne emocje. Ja, jak widać, zaliczam się do grona tych osób, które nie mają nic przeciwko niemu, ba, bardzo bardzo go lubią ;) Nie zgadzam się co prawda w 100% z jego poglądami, ale co do teorii podróżniczych nie mam żadnych zastrzeżeń. Najbardziej podobało mi się jedno stwierdzenie, przeczytane w jednej z jego książek- "nie masz pieniędzy by podróżować a bardzo tego chcesz? Sprzedaj lodówkę i jedź!" (słowa się różnią, ale sens ten sam).
Niestety nie mogłam być na całości pokazu, który trwał od 10-16, ale zawsze co nieco się łyknęło, a przede wszystkim odświeżenie radości z podróżowania. Bo nie da się zaprzeczyć, że z całą pewnością on ją ma i dzieli się nią z innymi. Ach, co tu dużo będę mówić, kto ogląda jego programy ten wie :)
Wiem, wiem, jakość zdjęć nie jest najlepsza, robiłam je za pomocą komórki, na dość dużym zbliżeniu. Ale co tam! A tu macie do posłuchania piosenkę z cyklu "Boso przez świat"- najlepszy rozweselacz pod słońcem. Piosenka z Vanuatu
Pozdrawiam serdecznie czytających oraz tych co byli i widzieli :)

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Akrylem, wiosennie

Choć może już prawie letnie? Tylko tego słońca wciąż mało... Trzeba przywołać, i to szybko! Nie znoszę zimna ;)
Wracając do akrylu. Ostatnio malowałam sikorkę, a jak! Mówiłam, że będzie i jest. Na chwilę obecną znów podrzuciłam ją mamie, ona ma jakoś więcej miejsca no i w zasadzie ładnie się tam komponuje.
Format 40x50.
Pozdrawiam ciepło i mnóstwa słońca życzę! :)

wtorek, 5 czerwca 2012

Oprawianie i sadzenie kwiatów

Witam serdecznie!

Jakiś czas temu pokazywałam wam mojego wróbelka, który stał sobie później na moim regale i cieszył me oko. Jednak jakoś mu tak smutno było bo goły taki, nie oprawiony. Długo się zastanawiałam jak go ubrać odpowiednio by nie było zbyt sztywno, oficjalnie. I wymyśliłam. Wpierw znalazłam prościutką sosnową ramkę, którą delikatnie pobieliłam. I zastanawiałam się nad passe-partout, ale to nudno by wyglądało. I znów zagadka. Aż dorwałam kawałek ślicznego materiału, który posłużył mi za wewnętrzną ramkę! Mój przyjemniaczek w końcu był kompletny :) Ramka póki co stanęła u mamy bo jak go oprawiłam to zwiększył gabaryty i u mnie już nie pasował hehe. Więc niech cieszy jej oczy.
Jeszcze wam pokażę małe zapamiętane chwile z sadzenia kwiatów. Kot dzielnie pomagał ;)
A na końcu zasłużenie odpoczywał...
Pozdrawiam serdecznie i dużo słońca wam życzę! :)