niedziela, 29 lipca 2012

Kartecznik

Dzisiaj szybciutko, choć post powstawał już od jakiegoś czasu...
Kartecznik, przybornik na karteczki, organizer... Czy jak to tam nazwać ;) W nowym, cieplejszym wydaniu. Przed przeróbką był zwykły: plastikowy, przeźroczysty. I niesamowicie kujący mnie w oczy. Już dawno chciałam coś z nim zrobić, ale dopiero na urlopie w pewnym sklepie udało mi się dorwać śliczne serwetki. I oto efekt!

Pozdrawiam i gorąco zachęcam do takich przeróbek. Mała zmiana- wielki efekt :)

niedziela, 22 lipca 2012

Pourlopowo

Witam was pourlopowo :)
Ciśnie mi się na usta "niestety", tak bardzo nie chciało się wracać! Ale po kolei, gdzie byliśmy? W naszych pięknych górach. Należę do tej grupy ludzi, którzy zdecydowanie wolą aktywny wypoczynek. Mnóstwo chodzenia, góra- dół, góra- dół.... Oj, mięśnie odczuły, miałam pewne podejrzenia, że moje ciało może się na mnie porządnie obrazić, ale na szczęście współpracy nie odmówiło ;)
Stwierdziłam też, że o wiele bardziej wolę wchodzić na szczyty niż z nich schodzić. Przy wchodzeniu głównie liczą się silna wola (lub cecha zapożyczona od osłów- uparcie) oraz ogólna wydolność organizmu. Ale z tym można sobie łatwo poradzić- łyczki wody i krótkie odpoczynki- by mięśnie się nie zastały... i w drogę! A przy schodzeniu, ojj... Kolana się trzęsą, stopy bolą, ogólnie kicha i uparte pragnienie by już natychmiast było się na dole. Czyli widać na moim przykładzie, że osoba bez jakiejś specjalnej kondycji może wybrać się w góry. Polecam, pupa i nóżki ładnie się wyrabiają ;)))
Gdzie byliśmy? Zakopane. Na Giewont wybieraliśmy się trzy razy. Szliśmy od Strążyskiej, czyli ok. 2,5- 3h drogi. Za pierwszym razem jak 2/3 mieliśmy za sobą zaczęło grzmieć. No to odwrót, dochodziliśmy do otwartych przestrzeni, więc głupi nie byliśmy. Za drugim razem już na samym początku zaczęło lać. Więc i my to olaliśmy i pojechaliśmy się wymoczyć do Aqua Parku na Słowację. I też było super. No i w koooońcu za trzecim razem się udało :D Tu chciałabym was przestrzec jeżeli ktoś się wybiera: uwaga na głupich ludzi w japonkach i na takich co gadają przez telefon lub robią sobie zdjęcia na etapie łańcuchów (to ostatni etap przed szczytem. By nie spaść w dół trzyma się łańcuchów i posuwa się ślimaczym tempem. Nie dość, że nie masz jak się oprzeć, stopa się ślizga, ale nieeee, trzeba czekać bo ktoś prowadzi rozmowę w stylu "nie mogę teraz rozmawiać... no na giewoncie.... no na łańcuchach już... tak... no zaraz szczyt... a jak u ciebie?" Aaaa!).
Ładnie widać Zakopane ze szczytu, prawda? :)
Szlak obieraliśmy codziennie inny, polecam np. wspinaczkę na Przysłop Miętusi. Widoki, kwiatki, satysfakcja gwarantowane.
No i spotkała też nas miła niespodzianka kiedy wracaliśmy z Morskiego Oka. Dosłownie 2 metry od nas przebiegła wpierw mamusia a zaraz za nią jej maleństwo. Jelonki. Tak piękne, że całe zmęczenie i irytacja tłumem odeszły w niepamięć (idąc na Morskie uzbrójcie się w cierpliwość. I omijajcie bryczki z konikami. Szkoda tych koników, ludzie, jesteście strasznie leniwi!).
Oj tak, fajnie było. Ale teraz trzeba wrócić do szarej rzeczywistości. Ale za to z nową energią, zapałem i pięknymi, czasem zabawnymi wspomnieniami :) Pozdrawiam was cieplutko życząc wam równie ciekawego wypoczynku, nieważne gdzie i jak długo :)

piątek, 6 lipca 2012

Wianuszek


Witam!
Dzisiaj szybciutko bo przed wakacyjnie :)
Chciałam wam pokazać wieniec, który zrobiłam jakiś czas temu, ale jakoś tak wyszło, że nie było odpowiedniego światła, a to już mnie się nie chciało ;) Ale oto i jest!Wzorowałam się na wianuszku pokazanym w Lawendowym Domu. Środek zrobiłam z plastikowych talerzyków. A zamiast literek (jak było w oryginale) uszyłam ptaszka z prostym sznurkowym skrzydełkiem, który łamie monotonność kratki. Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Nie zwracałam specjalnej uwagi na super wyrównane brzegi ptaszka lub kokardki, miało być sielsko. No i by było widać, że to ręczna robota ;)  Dodałam jeszcze sznureczek w miejsce zawieszki.
Pozdrawiam już wakacyjnie, mam nadzieję, że jak wrócę będę miała dla was ogromną porcję zdjęć :)

niedziela, 1 lipca 2012

Pikantne ogóreczki


Witam, witam!
Tym razem mam dla was coś kulinarnego, w sam raz na letnie przyjęcia, dodatek do obiadu lub na kanapeczkę (świetne z pasztetem ;) ). Post powstał na prośbę Panny Kropki, więc nie marnując czasu...
Chciałabym jeszcze tylko zaznaczyć, że ogóreczki są autorstwa mojej mamy, która uwielbia przetwory (dzięki czemu przyjemnie chodzi się do spiżarni, ach...). Mamuś :***

Pikantne ogórki w occie

  • 4kg małych ogórków pokroić w paski (można obrać lub nie) i zasypać 3 łyżkami soli. Zostawić na 6 godzin.
  • Odcedzić z wypuszczonego soku- soku nie wylewać.
  • Posypać 2 łyzkami chili.
  • Dodać 3 główki dowolnie pokrojonego czosnku.
  • Przygotować 13 0,5-l słoików (my lubimy te po płatach śledziowych). Na dno każdego słoika włożyć 1 listek, 2 ziela angielskie, 2 pieprze ziarniste i mały koszyczek kopru.
  • Poukładać w słoikach ogórki i czosnek (ładnie układać! Więcej wejdzie i ładniej wyglądają). Do każdego słoika dodać łyżeczkę wody pozostałej po odcedzeniu ogórków i 1 łyżkę oliwy.
  • Przygotować zalewę: 1 kg cukru, 3 szklanki octu, 4 szklanki wody. Całość zagotować.
  • Zalewę wlać na ogórki i zamknąć słoiki.
  • Gotować 5 minut.
Widzicie jak ładnie chili się osadza na ogóreczkach? To jest dość ostry przepis, jeśli ktoś nie może lub nie lubi ostrego zawsze ilość przyprawy można zmniejszyć :)
A tu wam pokażę inną wersję. Też ogórki w occie, ale już większe i niekrojone. Robi się jak zwykłe w occie z tą różnicą, że można dodać trochę czosnku i pokrojoną słodką paprykę do słoiczka. Czyż nie apetycznie to wygląda?
Pozdrawiam wszystkich ogórkowych smakoszy i moją mamę, która pozwoliła mi podzielić się przepisem ;)
Ps. Jeśli są jakieś pytania, z chęcią odpowiem.