niedziela, 22 lipca 2012

Pourlopowo

Witam was pourlopowo :)
Ciśnie mi się na usta "niestety", tak bardzo nie chciało się wracać! Ale po kolei, gdzie byliśmy? W naszych pięknych górach. Należę do tej grupy ludzi, którzy zdecydowanie wolą aktywny wypoczynek. Mnóstwo chodzenia, góra- dół, góra- dół.... Oj, mięśnie odczuły, miałam pewne podejrzenia, że moje ciało może się na mnie porządnie obrazić, ale na szczęście współpracy nie odmówiło ;)
Stwierdziłam też, że o wiele bardziej wolę wchodzić na szczyty niż z nich schodzić. Przy wchodzeniu głównie liczą się silna wola (lub cecha zapożyczona od osłów- uparcie) oraz ogólna wydolność organizmu. Ale z tym można sobie łatwo poradzić- łyczki wody i krótkie odpoczynki- by mięśnie się nie zastały... i w drogę! A przy schodzeniu, ojj... Kolana się trzęsą, stopy bolą, ogólnie kicha i uparte pragnienie by już natychmiast było się na dole. Czyli widać na moim przykładzie, że osoba bez jakiejś specjalnej kondycji może wybrać się w góry. Polecam, pupa i nóżki ładnie się wyrabiają ;)))
Gdzie byliśmy? Zakopane. Na Giewont wybieraliśmy się trzy razy. Szliśmy od Strążyskiej, czyli ok. 2,5- 3h drogi. Za pierwszym razem jak 2/3 mieliśmy za sobą zaczęło grzmieć. No to odwrót, dochodziliśmy do otwartych przestrzeni, więc głupi nie byliśmy. Za drugim razem już na samym początku zaczęło lać. Więc i my to olaliśmy i pojechaliśmy się wymoczyć do Aqua Parku na Słowację. I też było super. No i w koooońcu za trzecim razem się udało :D Tu chciałabym was przestrzec jeżeli ktoś się wybiera: uwaga na głupich ludzi w japonkach i na takich co gadają przez telefon lub robią sobie zdjęcia na etapie łańcuchów (to ostatni etap przed szczytem. By nie spaść w dół trzyma się łańcuchów i posuwa się ślimaczym tempem. Nie dość, że nie masz jak się oprzeć, stopa się ślizga, ale nieeee, trzeba czekać bo ktoś prowadzi rozmowę w stylu "nie mogę teraz rozmawiać... no na giewoncie.... no na łańcuchach już... tak... no zaraz szczyt... a jak u ciebie?" Aaaa!).
Ładnie widać Zakopane ze szczytu, prawda? :)
Szlak obieraliśmy codziennie inny, polecam np. wspinaczkę na Przysłop Miętusi. Widoki, kwiatki, satysfakcja gwarantowane.
No i spotkała też nas miła niespodzianka kiedy wracaliśmy z Morskiego Oka. Dosłownie 2 metry od nas przebiegła wpierw mamusia a zaraz za nią jej maleństwo. Jelonki. Tak piękne, że całe zmęczenie i irytacja tłumem odeszły w niepamięć (idąc na Morskie uzbrójcie się w cierpliwość. I omijajcie bryczki z konikami. Szkoda tych koników, ludzie, jesteście strasznie leniwi!).
Oj tak, fajnie było. Ale teraz trzeba wrócić do szarej rzeczywistości. Ale za to z nową energią, zapałem i pięknymi, czasem zabawnymi wspomnieniami :) Pozdrawiam was cieplutko życząc wam równie ciekawego wypoczynku, nieważne gdzie i jak długo :)

6 komentarzy:

  1. Och... i cudownie tak odpocząć... Ale mi się też zachciało ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpoczynek na pewno był psychiczny. Bo fizyczny to już tak niekoniecznie ;) Ale jak już wróciłam to... chcę wracać! :D

      Usuń
  2. Ja zawsze wybieram góry a nie morze ;) Chciałabym tam mieszkać na stałe ;) piękne zdjęcia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Też zdecydowanie wolę góry, jestem za bardzo ruchliwa na morze ;) A mieszkać tam, o tak, zdecydowanie! Choć zdala od Zakopanego bo za dużo tam ludzi hehe.

      Usuń
  3. Aniu, wycinam najpierw, albo "wyrywam" jak chcę mieć "niegrzeczną" macę nakładam szpachelką, albo kuchennym nożem, odciskam, co mam pod ręką (stemple gumowe, metalowe zawieszki, muszelki, co mi wpadnie)
    Potem kiedy zasycha przykładam w okładkę z niepotrzebnej tekturki (która się zawilgoci i zdeformuje) ale dzięki temu ramka się nie wypacza, a jak wyschnie (zazwyczaj po 24h) maluję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa widzisz, tak myślałam, ale nie mogłam dojrzeć na zdjęciach. Bardzo Ci dziękuję i na pewno wstawię, już cały czas myślę nad tym jaki obrazek oprawić :D

      Usuń