Tak! To już ten czas gdy niektórzy budzą się ze swojego lenistwa i stwierdzają, że coś w tym kierunku trzeba by przedsięwziąć. Niektórzy jeszcze z tym czekają by na trzy cztery dni przed robić milion rzeczy na raz. A ja w tym całym zamieszaniu siedzę i klecę ozdoby :) No dobrze, nie tylko, bo przecież sprzątanie, robienie pierniczków, uszek, to wszystko ma miejsce, ale trzeba z tego czerpać jakąś przyjemność, prawda?
W moim domowym zaciszu już jakiś czas temu powstały ozdóbki z masy plastycznej. Bardzo proste do wykonania. Rozwałkowałam masę, powycinałam kształty za pomocą foremek do ciastek, poodbijałam wzory i czekałam cierpliwie aż wyschną. Później tylko psiknięcie raz i drugie białym sprayem i gotowe! Można wieszać i dodawać je gdzie się komu podoba.
Wzięłam też w obroty maszynę i wyczarowałam proste lizaczki. Mam jeszcze problemy z hm, wykonywaniem zakrętów na tym sprzęcie, ale na szczęście w przypadku takiej formy tego nie widać ;) Teraz stoją jak widzicie w prostym szklanym wazoniku, ale zostało mi na szczęście jeszcze trochę materiału, więc w wolnej chwili doszyję takie same by zawiesić już na właściwym miejscu, czyli na choince. Jak nie zdążę na te święta to płakać nie będę, będą na następne ;)
Mam jeszcze kilka rzeczy do pokazania, w tym na przykład wieniec, jednak ciągle zapominam go sfotografować gdy mam dobre światło. Cóż, standard hehe. Pozdrawiam Was serdecznie. Mam nadzieję, że uda Wam się okiełznać te przed Bożonarodzeniowe szaleństwo :)
wtorek, 18 grudnia 2012
środa, 12 grudnia 2012
Skromnie, prezentowo. Nie śpię!
Tak, tak, nie zimuję. I chociaż zdarzają się takie chwilę, że marzy mi się zapadniecie w sen zimowy to szybko biorę się w obroty i odrzucam takie myśli. Przecież teraz tyle się dzieje! Bo przecież zima, śnieg, święta, mnóstwo rzeczy które można zrobić specjalnie na tę okazję! Nie, zdecydowanie nie można spać :)
W tym całym zimowym rozgardiaszu udało mi się wygospodarować chwilkę na zrobienie drobnych prezencików. Na początek coś co poleciało w prezencie dla mojej przyjaciółki. Jako, że jest studentką i lubi czytać zmajstrowałam jej zakładkę do książki. Do tego dołożyłam zeszyt w pięknej oprawie, który nieśmiało wystaje spod zakładki. Satynowy w kwiatowe haftowane wzory. I na koniec skrzydełka, które samodzielnie uszyłam z szablonu Tildy. Zapachowe, a jak!
Mamie i Babci również zrobiłam po parze skrzydełek; jak już robić coś takiego to tylko hurtem :)
Mam Wam do pokazania jeszcze trochę moim wyrobów, muszą one jednak poczekać na sfotografowanie. Jeśli nie jutro to w piątek na pewno to zrobię i oczywiście wrzucę na bloga. I tym razem na pewno już będzie full świątecznie :D
W tym całym zimowym rozgardiaszu udało mi się wygospodarować chwilkę na zrobienie drobnych prezencików. Na początek coś co poleciało w prezencie dla mojej przyjaciółki. Jako, że jest studentką i lubi czytać zmajstrowałam jej zakładkę do książki. Do tego dołożyłam zeszyt w pięknej oprawie, który nieśmiało wystaje spod zakładki. Satynowy w kwiatowe haftowane wzory. I na koniec skrzydełka, które samodzielnie uszyłam z szablonu Tildy. Zapachowe, a jak!
Mamie i Babci również zrobiłam po parze skrzydełek; jak już robić coś takiego to tylko hurtem :)
Mam Wam do pokazania jeszcze trochę moim wyrobów, muszą one jednak poczekać na sfotografowanie. Jeśli nie jutro to w piątek na pewno to zrobię i oczywiście wrzucę na bloga. I tym razem na pewno już będzie full świątecznie :D
środa, 5 grudnia 2012
W domowych pieleszach
Wpis trochę poniewczasie, ponieważ właściwie dotyczy weekendu... Ale co tam, trzeba pisać na spokojnie kiedy ma się czas a nie na szybciocha między jedną czynnością a drugą.
Uwielbiam takie wolne jakie mam za sobą. Po nich jestem wypoczęta i usatysfakcjonowana. O zadowoleniu nie wspominając! Cóż się działo? A działo się, oj działo!
Zacznę może od tego, że od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie maszyna do szycia. I jak się szybko okazało moja Babcia miała schowaną na dnie szafy całkiem niezłą sztukę! Starego, niezawodnego Łucznika, tego co to wszystko zszyje nie nagrzewając się zbytnio z wysiłku. Miód na moje serce :) Z pomocą taty i instrukcji Babci maszynka poszła w ruch. A wybierała się kilka dni bo część rzeczy trzeba było wymienić, wyczyścić, naoliwić, no, nieważne. Ale jest, udało się! Radość z pierwszej "własnoręcznie" uszytej rzeczy jest przeogromna, naprawdę polecam :) Co to było w moim przypadku? Jako, że Święta powoli do nas idą pomyślałam o rozetkach. Nie trzeba było długo się namyślać nad miejscem dla nich :) No właśnie, jak przymierzyłam tak zostały, już nie chciałam ich ściągać. Więc zdjęcia są jakie są, mam nadzieje, że wybaczycie mi to :D
Wśród tego całego maszynowego szału towarzyszył nam sielski domowy nastrój, który został wyczarowany przez mojego B. (no, i mnie troszkę też) za pomocą domowego chlebka. Nasz pierwszy! I już wiem, że nie ostatni. Żałuję tylko, że za pomocą monitora nie mogę wam przekazać jego smaku i zapachu. Coś niesamowitego.
Nawiasem mówiąc, dzisiaj spadł u nas pierwszy prawdziwy śnieg. Akurat w Mikołajki! Wiele mi do szczęścia nie potrzeba, więc cieszę się jak dziecko ;) Mam nadzieję, i życzę Wam tego by u Was taka radość również pojawiła się tego dnia jak i w nadchodzące. Ściskam! :)
Uwielbiam takie wolne jakie mam za sobą. Po nich jestem wypoczęta i usatysfakcjonowana. O zadowoleniu nie wspominając! Cóż się działo? A działo się, oj działo!
Zacznę może od tego, że od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie maszyna do szycia. I jak się szybko okazało moja Babcia miała schowaną na dnie szafy całkiem niezłą sztukę! Starego, niezawodnego Łucznika, tego co to wszystko zszyje nie nagrzewając się zbytnio z wysiłku. Miód na moje serce :) Z pomocą taty i instrukcji Babci maszynka poszła w ruch. A wybierała się kilka dni bo część rzeczy trzeba było wymienić, wyczyścić, naoliwić, no, nieważne. Ale jest, udało się! Radość z pierwszej "własnoręcznie" uszytej rzeczy jest przeogromna, naprawdę polecam :) Co to było w moim przypadku? Jako, że Święta powoli do nas idą pomyślałam o rozetkach. Nie trzeba było długo się namyślać nad miejscem dla nich :) No właśnie, jak przymierzyłam tak zostały, już nie chciałam ich ściągać. Więc zdjęcia są jakie są, mam nadzieje, że wybaczycie mi to :D
Wśród tego całego maszynowego szału towarzyszył nam sielski domowy nastrój, który został wyczarowany przez mojego B. (no, i mnie troszkę też) za pomocą domowego chlebka. Nasz pierwszy! I już wiem, że nie ostatni. Żałuję tylko, że za pomocą monitora nie mogę wam przekazać jego smaku i zapachu. Coś niesamowitego.
Nawiasem mówiąc, dzisiaj spadł u nas pierwszy prawdziwy śnieg. Akurat w Mikołajki! Wiele mi do szczęścia nie potrzeba, więc cieszę się jak dziecko ;) Mam nadzieję, i życzę Wam tego by u Was taka radość również pojawiła się tego dnia jak i w nadchodzące. Ściskam! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)